środa, 15 lutego 2012

Mea Rim


Drugiego dnia postanowiliśmy wybrać się do Mae Rim (udaliśmy się tam songthewem - żółty odchodzi z rynku Talat Warorot. W trakcie jadzy trochę popytaliśmy ludzi, gdzie powinniśmy wysiąść. Mimo kłopotów z porozumieniem (ten kulejący angielski u Tajów :( dotarliśmy do farmy storczyków i hodowli motyli. Spędziliśmy dobre 2 godziny napawając się kolorami storczyków. Ciekawostką dla nas było to, że kwiaty uprawia się podwieszając je na sznurkach, tak że korzenie swobodnie wszą w powietrzu. Byliśmy ciekawi jak się je podlewa. Na odpowiedź nie musieliśmy czekać zbyt długo - oto pojawił się ogrodnik z wężem i strumieniem wody po prostu polewał wiszące korzenie kwiatów.










Następnie tuk tukiem udaliśmy się do wodospadów Mea Rim, robiąc sobie małą rozgrzewkę przed trekkingiem w górach. Dobrze przygotowany szlak, drzewa dające przyjemny cień i cudowny zapach powietrza dały nam schronienie przed upałem, który czasem stawał się nieznośny..

Tutaj warto wysiąść z songthewa






Wieczorem autobusem udaliśmy się do Chiang Dao, miejscowości położonej u podnóża góry i otoczonej polami ryżowymi.

wtorek, 14 lutego 2012

Chiang Mai

















Pierwszy dzień w Ciang Mai upłynął nam na zwiedzaniu świątyń, których charakter przeniósł nas w odległe czasy klasztorów, których sklepienia wykładano drewnem tekowym. Ponieważ mieszkaliśmy tuż przy Sunday Walking Street w obrębie starego miasta, wszędzie było nam blisko.

A wieczorem czekał nas tradycyjny tajski masaż w uroczym salonie :)


poniedziałek, 13 lutego 2012

Sukhothai / Si Satchanalai


Zgodnie z sugestią przewodnków udaliśmy się do Si Satchanalai obejrzeń inne ruiny świątyń, położonych tym razem w rozległym parku, który można spokojnie zwiedzić  rozwerem w ciągu 3 godzin. Przejazd do parku historycznego z terminala autobusowego w klimatyzowanym autokarze kosztuje 46 THB. Na dworcu trzeba wsiąść do autokaru do Chiang Rai (odjazd 9:00, powrót 14:00, przejazd trwa około godziny).

Główną świątynią parku jest Wat Chang Lom,której główna pagoda otoczona jest pozostałościami po 40 słoniach, natomiast jej taras zdobi 19 pozostałości po figurach Buddy. Niestety z wyjątkiem kilku figur Buddy, pozostałe są w kiepskim stanie. Warto zwrócić uwagę jak powstawały posągi słoni - główny kształt budowany był najpierw z porowatnego kamienia w kształcie cegieł, następnie pokrywano go zaprawą,która nadawała ostateczną formę figurze.





Jest jeszcze Wat Chedi Chet Thaew posiadająca ciekawe wieże w kształcie pąków lotosu.




Trochę szkoda, że Tajowie nie podjęli wysiłku fizyczne rekonstrukcji tych zabytków. Rysunki, które rekonstruują każdą ze świątyń, sugerują, że były to piękne budowlne o bogatych ornamentach, których dzisiejsze pozostałości pozwalają wyobrazić sobie piękno, które nie wytrzymało próby czasu.




Wracamy do hotelu - dzięki przejmości obsługi, wzięliśmy prysznic, zjedliśmy jeszcze obiad i udaliśmy się na dworzec - kierunek: Chiang Mai.

I mój Kamyk w kapeluszu noszonym przez pracujących na polach ryżowych :)


niedziela, 12 lutego 2012

Melancholia

Ja osobiście zauroczona jestem ruinami Sukhothai i klimatem starych budowli w otoczeniu parku i stawów z moimi ukochanymi kwiatami lotosu.

To tu po raz pierwszy spotkałam się z lotosem w kolorze różowym i dopiero teraz zrozumiałam dlaczego w świątyniach pojawiają się różowe kwiaty.

W takim klimacie tutejszego parku z posągami Buddy w tle można by jeszcze pozostać parę dni. Modlący się w ciszy Tajowie z kadzidełkami w dłoniach zmuszają mimowolnie do refleksji, Tak też stało się ze mną :) Ja, która raczej nie lubi samotności, tu jej zapragnęłam, usiadłam przy fosie i podziwiając kwitnące lotosy, odpłynęłam... Z ciężkim bólem serca opuszczałam to jakże melancholijne miejsce.








Sukhothai

Osiemnastokilometrowy odcinek z Nowego Sukhothai do parku historycznego pokonaliśmy zadaszoną ciężarówką (songtaew'em, 30 THB). Zaraz przy wejściu wynajęliśmy rowery (20 THB / dzień), kupiliśmy bilet (100 THB) i spacerowym tempem ruszyliśmy na zwiedzanie pierwszej stolicy państwa Tajów. Park robi wrażenie, a niektóre świątynie sprawiły, że popadaliśmy w zadumę nad różnymi tematami - chciałoby się usiąść i zatrzymać na chwilę czas. Patrząc na te budowle świątynne próbowaliśmy sobie wyobrazić, jak mogły wyglądać przed wiekami - równe, gładko pokryte tynkiem, z bogatymi zdobieniami, po których dzisiaj pozostały tylko drobne ślady, pozwalające jedynie domyślać się ich minionego majestatu.










Z takiego materiału są wykonane świątynie - jest podobny do zastygłej  lawy.


Przepiękny park, który można zwiedzać pieszo, ale chyba najlepiej na rowerach.

Coś magicznego poczuliśmy w tych ruinach miasta, uchodzącego powszechnie za pierwszą stolicę państwa Tajów (XIII do XV wiek) i wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dla Tajów ten okres w ich historii jest tzw. okresem złotym, podobnie jak my w naszej historii z sentymentem wspominamy tzw. złoty wiek, kiedy to powierzchnia naszego kraju miała prawie milion kilometrów kwadratowych, a Rzeczpospolita należała do największych potęg Europy.

Tajlandia aktualnie jest monarchią konstytucyjną, a portrety króla i królowej są obecne praktycznie w prawie każdym hotelu, restauracji. Często na ulicach miast powstają ołtarzyki, pod którymi Tajowie składają kwiaty podobnie jak czynią to przed posągami Buddy.


Natomiast Kamyk samotnie wędrował i wrażeniami pewnie podzieli się w osobnym poście (jak mi donoszą sprawdzone źródła) :)