Lopburi - pierwsze miasteczko po Bangkoku nie powaliło nas na kolna - po wieczornej imprezie pobudka kolejnego dnia nie należała do łatwych. Po śniadaniu w Noom Guesthouse II (koło hotelu Nett) udaliśmy się na miasto i trafiliśmy na kolorowy korowód na czele z długim chińskim smokiem (napis na dworcu sugerował, że to w związku z nowym rokiem chińskim). Smok co jakiś czas wchodził do różnych sklepów, a na ulicach stały przygotowane ołtarzyki z jedzeniem dla smoka (banany, mandarnk, kokosy, itp.) oraz warkocze z prochem strzelniczym, które uczestnicy podpalali, wywołując niesamowity hałas. Na czele korowodu znajdowała się zadaszona kareta, w której na kwiecie lotosu siedziała księżniczka, trzymając w ręku liście palmy.
Same Lopburi słynie z specyficznego stylu w dawnej architekturze ukształtowanego pod wpływem khmerskiem. Poniżej kilka zdjęć z XIII wiecznych świątyń w tym mieście:
Drugą cechą chrakterystyczną Lopburi są ... małpy, które żyją na niektórych ulicach praktycznie razem z ludźmi. Znajduje się tutaj nawet tzw. świątynia małp, a raz do roku pod koniec wiosny ma miejsce specyficzna małpia uczta, podczas której mieszkańcy przygotowują dla nich suto zastawione stoły.
Symbol miasta w instalacji na dworcu :) |
Zdecydowaliśmy, że opuścimy miasto jeszcze tego samego dnia. Chcąc dostać się do Sukhothai, uchodzącego za pierwszą tajską stolicę, trzeba było dojachać pociągiem z Lopburi do Phitsanoluk. Jechaliśmy tzw. special expressem, w którym serowowano jedzenie, słodycze i sok, ale przede wszystkim wagony były klimatyzowane, co sprawiło, że podróż minęła nam w komfortowych warunkach, a za oknem mogliśmy podziwiać fantastycznie zielone pola ryżowe i wyrastające czasami pośród nich małe świątynie.
W samym Phitsanoluk trzeba udać się na bus terminal (nie "bus station") - zanim jednak o tym się dowiedzieliśmy, błądziliśmy razem z dwoma Holenderkami i starszym gościem z Południowej Afryki. Na szczęście jeden kierwca tuk tuka zrozumiał o co nam chodzi i całą szóstkę za 100 THB zawiózł na dworzec, spod którego w ciągu trochę ponad godziny trafiliśmy do Sukhothai.
W busie obdzwoniliśmy hotele w mieście i wybraliśmy Sabaidee Guest House (bungalow dla dwójki 500 THB, jedynka 400 THB). Możemy polecić to miejsce wszystkim udającym się do Sukhothai. Klimatyzowane bungalowy położone są w ogrodzie, obsługa jest cudowna a kuchnia pyszna i w rozsądnych cenach (posiłek z napojem ze świeżych owoców kosztuje około 130 THB). Jako ciekawostkę możemy podać, że tylko tutaj mieliśmy okazję napić się nalewki z węża i innych ponoć leczniczych trunków, wyrabianych przez właściciela hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz